czwartek, 16 października 2014

Sami w domu

Taak... Jaaaasne poradzimy sobie.... Spooookojnie.

No dobra sami w domu. Ja i Gustawson. 28 lat i 3 miesiące... Ja? nie dam rady? No to tera patrz. 

Nie płacze... Looozik

No to co? Jemy? Jemy! 

Mama nam się trochę popsuła i przez okropnego ropnia (ch mu w oko) pojechała do szpitala jesteśmy sami ale ja mam przecież doświadczenie ;) co prawda to moje kochane doświadczenie ma już prawie 4 lata no ale to jest jak z jazda na rowerze. Wsiadasz i wiesz co robić. 

Otóż.... Nie! 

Po jedzeniu. Nie śpi. Hmmmm, mówili ze zaśnie. No nic pewnie stęskniony ojcowskiego silnego ramienia i dobrego słowa postanowił nie marnować życia na spanie tylko spożytkować ten czas pogawędkę. A gyy a gyyy. Jestem w tym dobry mogę tak cały dzień. 

Nagle miła rozmowa o piłce i kobietach przeradza się w płacz. Ej stary o co kaman. Przecież my tak nie robimy żeby bez powodu moczyć oczy. 

Moczyć... Aaaaaaaa już wiem Pielucha!

Co my tu mamy... No przyjacielu służy Ci chemia, po mamy mleku tak pięknie nie malowałeś ;) 

No to loooz. Teraz będzie spanie. Wiec chodzimy, bujamy, tulimy a tu znowu płacz. Smoczka - nie,
tulić - nie. Odbił - Tak... Może, dalej głodny?!.... 

Jak to było na 120 ml mamy 4 łyżki to na 60 ml ... Szybki proces proporcji w głowie.... Aha... 2 łyżki!

Mamy to!

Ale nie je. Tylko... się śmieje. Jak odkładam to płacz. Przykładam - śmiech. O co cho? 

W końcu coś zjadł. Dwa łyki i kimono....!

No stary, tak mało brakowało? 

Spanie, cisza i ja ;) i bałagan który zrobiliśmy. Jeah


A oto i my i nasz dzielny kompan Bilbo

1 komentarz:

  1. fajnie napisane :) Jak na Ojca przystało, misja zakończona sukcesem :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń