środa, 13 stycznia 2016

za ostatni grosz...

Sytuacja ze sklepu.

Stoi dziewczynka przy ladzie a pani ekspedientka bardzo dokładnie liczy każdą monetę a jest ich bardzo dużo.

pierwsza myśl

Dziewczynka zbierała pieniądze na coś bardzo długo i wreszcie udało jej sie spełnic marzenia.

super

o to chodzi

tak właśnie

serce rośnie!!!!

Nagle okazuje się ze brakło małej 20 groszy, wiec podchodzi jej mama i dokłada to co brakło.

super myślę!

o to chodzi

nie kupować ślepo każdej zachcianki ale jak braknie to niech dziecko czuje w Tobie oparcie ze właśnie wtedy kiedy potrzeba to jesteś.


kasa policzona, dziewczynka ucieszona i nagle widzę co kupiła.....

...


....

Skarbonkę.



:) bardzo mnie to rozbawiło. cała sytuacja.

a może to był tylko środek do większego celu?

teraz może zbierać spokojnie!

m.


czwartek, 8 października 2015

Z Życia koncertowego

Zaprosiłem żonę na koncert

jedziemy

Dzieci sprzedane

Jedziemy

Muzyka na full

JEDZIEMY

Łaaaaaa czad i zabawa!!

Na koncercie:

Jesteśmy, trochę za wcześnie ale to nic. Bar jest, piwo maja, będzie dobrze.

Czekam w kolejce... przede mną kilka osób. Barman zagaduje do każdego "co dla Ciebie".

Super

Luźna atmosfera, dużo studentów, jest wesoło.

Moja kolej (już ułożyłem sobie w głowie: cześć dwa piwa poproszę) i nagle załamał się świat...

Barman: Dla Pana?

Pana? do wszystkich dla Ciebie co tam i w ogóle a do mnie na Pan?

jestem stary...

No nic matka nie dla nas balety... po koncercie szybko do domu i dzieci tulić!

i tak było mega!!

czwartek, 26 lutego 2015

Bałwan dobry na wszystko

Zastanawiałem nad instrukcja Obsługi dziecka.

Przecież mechanizmy zachowań noworodków są bardzo podobne. 

Spanie. Jedzenie. Kupa. Siku. Uśmiechy. Czasem płacz. 

Komunikaty niezadowolenia są bardzo oczywiste i klarowne. 

I dochodząc do rożnych wniosków przeraziłem się. Jak bardzo nasz dorosły świat determinuje życie małego człowieka.

Na ile późniejszy charakter i zachowania w życiu dorosłym powodowane są moimi humorami, lenistwem i zachowaniem teraz.

Jak ważne dla człowieka jest pierwsze wspomnienie i dzieciństwo.

Przecież dzieci są tak do siebie podobne a dorośli tak bardzo różni!

Brak mi wiedzy psychologicznej z tego zakresu ale z obserwacji widzę, że muszę jeszcze więcej pracować.... zacząć pracować...

a może by tak olać to wszystko i po prostu ulepić bałwana?




.mat


czwartek, 22 stycznia 2015

niemoc

Jest taki czas, szczęśliwie przychodzi bardzo rzadko, że odczuwam strach przed niemocą

Poniedziałek wieczór jak codziennie, różne obowiązki, koniec dnia.

Dzieci już śpią, ja coś tam jeszcze pracuję i nagle słyszę z pokoju Zu:

- ale przestań to mnie łaskocze (i śmieje się)

Fajnie, pomyślałem sobie, że jest dobrze skoro ma wesołe i pozytywne sny...

Ale po chwili znowu coś mówi do siebie, a to przecież nie występuje jakoś często, wiec zachodzę do pokoju przykrywam młodzież i głaszcze po czole na dobranoc i tu.... mały grzejnik!

Więc po termometry (tak mam dwa, obydwa bezdotykowe - kiedy kupowałem drugi, zapytałem młodego aptekarza czy oby nie jest równie bezczelny jak ten pierwszy termometr gdzie wyświetla temperaturę 37,5 i uśmiechniętą zieloną buzie, młody aptekarz oznajmia ze tamten termometr jest ok i po co mi drugi? pytam wiec: ma Pan dziecko? odpowiada: nie, ja na to: wiec jak Pan będzie miał a dziecko będzie miało gorączkę a nie będzie Pan pewien czy wynik jest rzetelny to kupi Pan nawet pięć termometrów.) i jak już mam to mierze. Najpierw jednym, potem drugim. Wyniki zbliżone, 38,5 wiec mamy gorączkę.

Naczytałem się wiele o tym ze gorączka to dobrze, ze organizm walczy, żeby utrzymywać i kontrolować a nie zbijać.

Jednak gdy tylko widzę moją małą taką leżącą bez sił,grzejącą jak mała dmuchawa i mówiącą przytul mnie a potem płaczącą, że zimno to mam w dalekim poszanowaniu teoretyków i chce żeby mi oddali moje wesołe pełne energii dziecię.

... ostatecznym ciosem w pełne obaw serce ojca jest pytanie:

- jak się czujesz?
-SUPEL

SUPEL - matko jedyna, ledwo głowę podnosi, leży na brzuchu z pupcią do góry niema siły ale czuje się SUPEL!!!


nienawidzę tego czasu od gorączki do diagnozy. Niepewność mnie paraliżuje.


Szczęśliwie już jest ok.

panikarz Mat.

p.s. ten drugi termometr też jest do dupy.

środa, 17 grudnia 2014

Bieganie i wiatry

od jakiegoś czasu (od miesiąca i trzech dni) BIEGAM!

powody są dwa: kilogramy i chęć uczestniczenia w zawodach, może kiedyś maraton.

i jak to facet otoczyłem się elektroniką, słuchawkami, smart-fonami i aplikacjami.

Aplikacja moja to plan treningowy bardzo początkowy, który staram się sumiennie wykonywać.

Jako, iż trenuje w momencie gdy potomstwo już śpi, tak to też wychodzi najczęściej na godzinę około 22/23.

Trening jest zróżnicowany i co któryś raz zakłada 50 minutowy spacer i to właśnie było dzisiaj.

zaprzęgam więc psa i idziemy... muzyka w uszy... idziemy! Cholera ale się nie chce... ale nie IDZIEMY!!!!!!!!

wieje! Matko jak wieje, za to ciepło, a my z psem idziemy.

Orkan Aleksandra pokazuje ze jest silną niezależna kobietą. Swoja drogą czy ktoś się zastanawiał dlaczego zazwyczaj taka furia ma kobiece imię? ja trochę wiem... ale to innym razem.

Idziemy ja i mój dzielny kompan. Docieramy do dworca świeżo odnowionego i pomysł, zrobię zdjęcie bo ładnie wygląda, pokażę rano rodzinie jaki to talent fotograficzny i oko sprawne.

wyciągam telefon.... otwieram aparat iiiiii padło, bateria kaput!

połowa treningu mi się nie zapisze, nie policzy kalorii, nie doda odległości, nie zapisze trasy, aaaaa

przez głowę przelatuje pomysł aby zakończyć to bieganie... ale nie!

co najgorsze przestała grac muzyka

teraz dokładnie słyszę nocne szepty Aleksy.

jakieś głosy, jakieś stukoty, gdzieś tam siatka na drzewie trzepoce, jakaś blacha się tłucze...

nagle latarnia gaśnie a z mroku wyłania się postać... kilka postaci... no dobra mam psa to mnie obroni... hmmm patrze nie niego i wiem ze to nie realne

podbiegłby się przywitać i prosić o głaskanie... ot taki bohater. No nic idziemy twardo.
(swoja droga brakuje mi czegoś takiego ze idę sobie wieczorem i każdemu przechodniowi życzę dobrego wieczoru - może gdybym tak pierwszy powiedział?)

udało się, żyjemy! wracamy nieśpiesznie do domu.

Jutro bieg na 4 km


biegacz Mat.

P.S dowód na to że pies Bilbo jest niepomocny w ataku obronnym:


poniedziałek, 1 grudnia 2014

Myszko ty moja!!

Będąc w sklepie byłem świadkiem takiej oto sytuacji:

Tata pakuje zakupy. 

Syn coś tam broi 

I nagle słyszę:

- (mówi ojciec do syna) myszko chodź tutaj. 


Pomyślałem sobie - przesłyszałem się

Ale nie. Za chwile znowu 

- myszko, podejdź tu

I tak cały czas myszko to, myszko tamto. 

No ok. Rozumiem czułości i miłość i ze to podyktowane jest miłością i o wiele lepiej tak niż z krzykiem i epitetami. No ale!!

Jakiś czas temu - jak już poznaliśmy płeć naszego kolejnego potomka - Aga zaczęła panikować. 

W sumie to nic zaskakującego...

Panika owa nie była zwyczajną paniką (nauczyłem sie rozróżniać ) dotyczyła bowiem troski a zarazem pytania, jak wychować syna? Z córką sobie jakoś radzimy, ale co z synem? Jak postępować aby był ciekawy świata, odważny uśmiechnięty zaradny a przy tym empatyczny i sprawiedliwy? 

No i tu moja rola, ojca, zarazić ciekawością świata i nauczyć zdobywać to co nieosiągalne. 

No ale jak mówisz do SYNA myszko to może nie na 100% ale podświadomie możesz kodować "ciepła kluche" 

Przecież jest tyle zwierząt. Walecznych zwiarząt

Tygrys, rekin czy na przykład Borsuk.

Borsuk jest super... Można skrócić do BORS a to już brzmi jak imię wikinga! Prawda Ragar?

A myśląc o waleczności wcale nie mam na myśli wojny czołgów i karabinów. (może trochę)

Drogie Panie, wychowujcie swoich synów na takich, jakich byście chcieli dla swoich córek!


Wiking mat.

czwartek, 20 listopada 2014

co słyszą dzieci 1

Sytuacja miała miejsce późnym popołudniem....

próbując trochę przygotować Ziutke na wizytę moich znajomych, w pewien sposób staram się wywołać już przed przyjazdem pozytywne uczucia do osób których tak naprawdę nie zna.

Wiec, co się sprawdza najlepiej jeśli jakakolwiek próba korupcji odpada?

prawie nic :)

wiec trzeba znaleźć coś fajnego, jakiś atut który posiadają owi goście.

- Słuchaj Ziunia w sobotę przyjedzie do nas taki Pan co uczy dzieci w przedszkolu śpiewać.... będzie super!!!

czekam na reakcje ale nic.... kompletnie nic.

może zmęczona, przedszkole, ćwiczownia, jajko niespodzianka.... moc emocji

mija jakieś 30/40 minut, jakieś telefony z pracy, temu to... tamtemu tamto!!!

No dobra, robimy kolacje. zapieksy, mniam.

Nagle Żonidełko wyrwane z cybernetycznego świata (no dobra, sprawdzała tylko Fejsa) zadaje pytanie:

- A gdzie Zuzia?

w sumie to faktycznie jest już trochę jakby za długo jest cicho, a jak jest cicho to wiadomo że jest źle!!!

szukam, idę do Jej pokoju... drzwi zamknięte. Oho!

otwieram

- Hej, chodź na kolacje

a Mała siedzi jak to tylko potrafią małe dziewczynki tak na literke L z wyprostowanymi nózkami i z nieco za dużymi rajtuzami które tak nie dochodzą do palców (nie wiem jak to opisać ale każdy wie co mam na myśli i jak to wygląda prawda?)
patrzy na mnie naburmuszona

- ja nie chce tego Pana!!!

Co się stało Zuzia? I oczywiście od razu milion myśli o jakiś obcych facetach o tym ze coś mojej królewnie grozi i że Hammurabi to w sumie mądry gość a teść ma strzelbę wiec trzeba się będzie przejechać na miasto....

- Jakiego Pana?

zagajam nie zdradzając niepokoju

- no wiesz tego Pana

-?

- tego, co dzieci z nim śpiewają

aaaaaaa

kolejne pół godziny mija na tłumaczeniu ze nic nie musi, i ze jak będzie chciała itd. itp.

Facynujacy jest proces chłonięcia tego co mówimy przez nasze dzieci.

a człowiek takie głupoty czasem "gada"

m.