Sytuacja miała miejsce późnym popołudniem....
próbując trochę przygotować Ziutke na wizytę moich znajomych, w pewien sposób staram się wywołać już przed przyjazdem pozytywne uczucia do osób których tak naprawdę nie zna.
Wiec, co się sprawdza najlepiej jeśli jakakolwiek próba korupcji odpada?
prawie nic :)
wiec trzeba znaleźć coś fajnego, jakiś atut który posiadają owi goście.
- Słuchaj Ziunia w sobotę przyjedzie do nas taki Pan co uczy dzieci w przedszkolu śpiewać.... będzie super!!!
czekam na reakcje ale nic.... kompletnie nic.
może zmęczona, przedszkole, ćwiczownia, jajko niespodzianka.... moc emocji
mija jakieś 30/40 minut, jakieś telefony z pracy, temu to... tamtemu tamto!!!
No dobra, robimy kolacje. zapieksy, mniam.
Nagle Żonidełko wyrwane z cybernetycznego świata (no dobra, sprawdzała tylko Fejsa) zadaje pytanie:
- A gdzie Zuzia?
w sumie to faktycznie jest już trochę jakby za długo jest cicho, a jak jest cicho to wiadomo że jest źle!!!
szukam, idę do Jej pokoju... drzwi zamknięte. Oho!
otwieram
- Hej, chodź na kolacje
a Mała siedzi jak to tylko potrafią małe dziewczynki tak na literke L z wyprostowanymi nózkami i z nieco za dużymi rajtuzami które tak nie dochodzą do palców (nie wiem jak to opisać ale każdy wie co mam na myśli i jak to wygląda prawda?)
patrzy na mnie naburmuszona
- ja nie chce tego Pana!!!
Co się stało Zuzia? I oczywiście od razu milion myśli o jakiś obcych facetach o tym ze coś mojej królewnie grozi i że Hammurabi to w sumie mądry gość a teść ma strzelbę wiec trzeba się będzie przejechać na miasto....
- Jakiego Pana?
zagajam nie zdradzając niepokoju
- no wiesz tego Pana
-?
- tego, co dzieci z nim śpiewają
aaaaaaa
kolejne pół godziny mija na tłumaczeniu ze nic nie musi, i ze jak będzie chciała itd. itp.
Facynujacy jest proces chłonięcia tego co mówimy przez nasze dzieci.
a człowiek takie głupoty czasem "gada"
m.
czwartek, 20 listopada 2014
sobota, 15 listopada 2014
Faceci i laski
Byłem kiedyś w Krakowie. Na Kazimierzu, Kura handlowała w najlepsze a ja błakalem sie po placu targowym a tam jak wiadomo same szmery bajery od niemieckich hełmów po rosyjskie płyty winylowe.
Po jakiejś chwili wybrałem się z młodym na spacer nad Wiśle.
Zaskakujący jest fakt "kukania" do wózka ;))
Idę sobie w najlepsze mijają mnie z naprzeciwka różni ludzie, pary/soliści nieważne, bo niezależnie od ilości mijanych często zdarzało się nagłe i ukradkowe łyp do wózka, następnie idziemy każdy w swoją stronę i więcej się nie spotkamy.
Nie no spoko. W sumie mi to nie przeszkadza ale trochę prywatności dla tego mojego króla by nie zaszkodziło ;))
Wieczorami zdarza mi się układać myśli...
Obrazy które wbijają się w ciągu dnia do głowy, jakies mądre lub nie przemyślenia i zwykłe prozaiczne zdarzenia.
I zaczynam z zamyślenia dialog.
- ale dzisiaj widziałem wspaniała laskę
Mina mojej zony była mniej więcej taka: o_O
Chwila ciszy
- no to spacer Wam się udał!!!?!!
A co ma spacer do laski?? Aaaaaaa
- słuchaj bo ja na jednym straganie widziałem taka czarna laskę z metalowa główka w kształcie głowy smoka ;)
Już widziałem oczyma wyobraźni jak stoję przy ulicy, podchodzi ktoś nie znajomy i pyta mnie o drogę a ja łapie moja łaskę w pól i świecącym srebrnym smoczym pyskiem wskazuje kierunek.
Nie wiem czy mi uwierzyła ale takie są fakty.
Bo po paru latach w rodzinie widzisz kobietę pchająca wózek i się zastanawiasz:
Kurczę... spoko wózek... lekko się pcha... Fajny.... Tylko te trzy kolka to chyba średnio jak są najazdy na schodach ;)
Odbiegając od tematu: czy możne być piękniejszy widok o poranku?
Subskrybuj:
Posty (Atom)